
Krytyka logoterapii stworzonej przez Viktora Frankla często sprowadza się do pytania, jak daleko można posunąć przekonanie o uniwersalnej roli sensu w leczeniu ludzkiego cierpienia. Franklowska idea, że sens może oświetlić nawet najciemniejsze doświadczenia, ma ogromną siłę inspiracyjną, lecz jednocześnie napotyka ważne ograniczenia w praktyce terapeutycznej. W tym artykule przedstawiam pięć głównych zastrzeżeń wobec logoterapii i zastanawiam się, w jakim stopniu wymagają one integracji z innymi podejściami. Celem nie jest delegitymizacja Frankla, lecz konstruktywna krytyka i propozycja pełniejszego podejścia do cierpienia drugiego człowieka.
1. Sens nie zawsze wystarcza
Krytyka logoterapii w tym punkcie zmierza do tego, że wezwanie do odnalezienia sensu może być dla wielu osób zbyt abstrakcyjne lub wręcz niedostępne. Pacjenci w ciężkiej depresji, z traumą czy przewlekłym cierpieniem często nie mają zasobów, by podjąć egzystencjalne poszukiwania — najpierw potrzebują stabilizacji i opieki. W takiej sytuacji wezwanie do „znalezienia sensu” może być odebrane jako dodatkowy obowiązek, a nie pomoc.
Idać dalej: sens bywa zazwyczaj procesem stopniowym, czyli nie pojawia się natychmiast, lecz rodzi się z bezpieczeństwa, relacji i doświadczenia uważności. Logoterapia oferuje potężny punkt orientacyjny, lecz nie dostarcza praktycznych narzędzi do budowania podstaw, na których sens może powstać.
Dlatego terapeuci powinni być ostrożni w proponowaniu natychmiastowych ekspertymentów egzystencjalnych wobec osób w stanie krytycznym.
W praktyce klinicznej konieczne jest również rozróżnienie między inspirującym postulatem a obowiązkiem terapeutycznym: sens może być celem terapii, ale często dopiero po wykonaniu pracy stabilizacyjnej, leczeniu somatycznym czy wsparciu socjalnym. Bez tego logoterapia może pozostać ideą piękną, lecz odległą od realnych potrzeb pacjenta.
2. Idealizacja cierpienia
Franklowska myśl, że nawet cierpienie może kryć sens, może być odczytywana jako ryzyko moralizowania bólu. W praktyce terapeutycznej istnieje pokusa, by nadawać cierpieniu wartość rozwojową zamiast najpierw rozpoznać jego destrukcyjny wymiar. Taka idealizacja może jednak zniechęcać do uznania gniewu, żalu czy protestu jako naturalnych reakcji.
Kolejny problem polega na tym, że interpretowanie każdego bólu jako potencjalnego materiału do poszukiwania sensu może prowadzić do bagatelizowania źródeł systemowych — przemocy, niesprawiedliwości czy zaniedbania.
Logoterapia ma bogaty wymiar etyczny, lecz nie może zastępować działań naprawczych ani społecznej odpowiedzialności wobec ofiar. W praktyce klinicznej terapeuta powinien dbać o to, aby poszukiwanie sensu nie stało się narzędziem do usprawiedliwiania cierpienia.
Wreszcie, idealizacja cierpienia może rodzić presję wobec pacjenta, by „odczuwać wdzięczność” za traumy, co jest psychologicznie szkodliwe. Zdrowa postawa terapeutyczna powinna umożliwiać zarówno uznanie sensu, jeśli się pojawi, jak i prawo do potępienia bezsensu i żalu.
3. Zbyt mało miejsca dla emocji
Krytyka logoterapii często wskazuje na jej względne marginalizowanie emocji na rzecz refleksji i postawy. Frankl akcentował wolność wyboru i odpowiedzialność, ale bardzo rzadko dogłębne przepracowanie lęku, wstydu czy bezsilności. Tymczasem emocje są często najważniejszym kluczem do zmiany — komunikują, gdzie zostało coś zranione i co wymaga ochrony.
Bez pracy z emocjami refleksja nad sensem może pozostać teoretyczna i nieprzyswojona przez ciało pacjenta; sens, który nie jest odczuwalny, łatwo się rozmywa.
Dlatego integracja z terapeutycznymi technikami pracy z afektem, takimi jak terapia skoncentrowana na emocjach czy interwencje somatyczne, daje większe szanse na głęboką zmianę. Logoterapia zyskuje, kiedy sens zostaje osadzony w przeżyciu, a nie tylko w idei.
W praktycznym ujęciu terapeuta pracujący w duchu Frankla może zyskać, włączając eksplorację emocji jako fundament do późniejszych poszukiwań sensu. Taka kolejność — najpierw odczucie, później refleksja — często sprzyja autentycznemu odkrywaniu wartości.
4. Niedostosowanie do współczesnych zaburzeń
Logoterapia powstała w określonym kontekście historycznym i egzystencjalnym, odpowiadając na pytania po wielkich kryzysach XX wieku. Dziś jednak stajemy przed innymi wyzwaniami: zaburzenia lękowe, osobowościowe, problemy regulacji emocji czy nadmiar bodźców cyfrowych wymagają konkretnych narzędzi. Samo odwołanie do sensu może być niewystarczające, gdy brakuje strategii regulacyjnych czy pracy z relacjami.
Logoterapia wnosi wartościowy wymiar egzystencjalny, ale w izolacji może być postrzegana jako zbyt abstrakcyjna wobec jasno zdefiniowanych zaburzeń. Integracja z terapią skoncentrowaną na osobie lub pracą z ciałem może być tu szczególnie użyteczna.
W praktyce, pacjenci często potrzebują zarówno konkretnych umiejętności radzenia sobie z lękiem, jak i długofalowego wsparcia w poszukiwaniu sensu. Dlatego terapeuci powinni łączyć różne perspektywy, aby odpowiedzieć na pełne spektrum trudności.
5. Ryzyko przeciążenia odpowiedzialnością
Ostatnia ważna krytyka logoterapii zwraca uwagę, że akcent na wolność wyboru i odpowiedzialność może stać się ciężarem dla pacjenta. Gdy terapia podkreśla, że każdy może wybrać swoją postawę wobec losu, osoby z ograniczeniami biologicznymi, traumą czy trudnymi warunkami socjalnymi mogą poczuć się oceniane. Odpowiedzialność za zmianę nie może być przerzucana wyłącznie na barki osoby cierpiącej.
Dodatkowo taki dyskurs może prowadzić do wewnętrznego wstydu u pacjentów, którzy mimo wysiłków nie potrafią „dokonać właściwego wyboru”.
Terapeuta musi więc uważać, by nie tworzyć atmosfery, w której brak natychmiastowego postępu jest traktowany jako moralna porażka. Empatia i realne zrozumienie uwarunkowań są tu kluczowe.
W praktyce rekomenduje się balans: zachęcanie do odpowiedzialności i aktywności, ale równocześnie dostarczanie wsparcia, narzędzi i zrozumienia, że nie wszystkie przeszkody są jedynie efektem złych wyborów. Taka równowaga zapobiega stygmatyzacji i pozwala na skuteczniejszą pracę terapeutyczną.
Krytyka logoterapii – podsumowanie
Powyższe uwagi nie mają na celu ubrania logoterapii w całkowite potępienie; wręcz przeciwnie — uznaję jej ogromną wartość jako przypomnienia o godności człowieka i możliwości odnajdywania sensu. Jednocześnie właśnie te ograniczenia pokazują, że sama refleksja nad sensem nie zastąpi pracy z emocjami, ciałem, relacjami czy warunkami społecznymi.
Dlatego właśnie pracuję nad Teorią Egzystencjalnej Odwagi, aby rozszerzać logoterapię o inne, wartościowe teorie psychoterapeutyczne i praktyczne narzędzia. Tylko integrując różne podejścia możemy budować terapię zdolne do pełnego, całościowego rozumienia trudności drugiego człowieka — łącząc ducha, emocje, ciało i kontekst społeczny.
nie mogę pobrać e-booka a chciałbym dopiero po jego lekturze odpowiedzieć na tekst, bo sam tekst jest dość mocno lapidarny
Wysłałem ebooka na Pana adres mailowy. Pozdrawiam 🙂
1. Sens nie zawsze wystarcza
Krytyka logoterapii w tym punkcie zmierza do tego, że wezwanie do odnalezienia sensu może być dla wielu osób zbyt abstrakcyjne lub wręcz niedostępne. Pacjenci w ciężkiej depresji, z traumą czy przewlekłym cierpieniem często nie mają zasobów, by podjąć egzystencjalne poszukiwania — najpierw potrzebują stabilizacji i opieki. W takiej sytuacji wezwanie do „znalezienia sensu” może być odebrane jako dodatkowy obowiązek, a nie pomoc.
—–
Nie podaje Pan żadnych badań ani przykładów praktyki. Pomijając ten brak, warto zapytać o reakcje wywoływane przez pytanie o sens: jak dalece inne są te reakcje od reakcji na pytanie o emocje u człowieka, który nie rozpoznaje ich lub nie różnicuje w stopniu wyższym niż np. „jestem spokojny, jestem zdenerwowany”. Nie znam badań tego zjawiska, a opierając się o własne doświadczenia skłaniam się do zdania, że reakcje są podobne.
Idać dalej: sens bywa zazwyczaj procesem stopniowym, czyli nie pojawia się natychmiast,
—–
nie dostrzegam żadnego uzasadnienia tego twierdzenia; i wydaje mi się, że doszło do pomieszania poczucia sensu z jego usymbolizowaniem; raczej – na podstawie eksperymentowania z wyłapywaniem sensu – sądziłbym, że pojawia się on w podobny sposób do pojawiania się emocji i myśli i przeczuć; istotną różnicę dostrzegam tylko w odniesieniu do percepcji, która przebiega o wiele szybciej o wyżej wymienionych;
lecz rodzi się z bezpieczeństwa, relacji i doświadczenia uważności.
—–
tu zaprzeczył Pan doświadczeniom obozowym Viktora Frankla i wielu innych
—–
Logoterapia oferuje potężny punkt orientacyjny, lecz nie dostarcza praktycznych narzędzi do budowania podstaw, na których sens może powstać.
—–
Co miałoby być wg Pana tymi podstawami do powstawania sensu? Jakie na przykład mamy podstawy do powstawania emocji, myśli, przeczuć, spostrzeżeń? Nie ma ich, a dla sensu wymaga Pan czegoś specjalnego? Nie znajduję w Pana tekście nic, co uzasadniałoby takie oczekiwanie.
Myślę, że faktycznie jest coś fundamentalnego dla możliwości odnajdywania sensu, ale o tym Pan nie wspomina tu.
——
Dlatego terapeuci powinni być ostrożni w proponowaniu natychmiastowych ekspertymentów egzystencjalnych wobec osób w stanie krytycznym.
W praktyce klinicznej konieczne jest również rozróżnienie między inspirującym postulatem a obowiązkiem terapeutycznym: sens może być celem terapii, ale często dopiero po wykonaniu pracy stabilizacyjnej, leczeniu somatycznym czy wsparciu socjalnym. Bez tego logoterapia może pozostać ideą piękną, lecz odległą od realnych potrzeb pacjenta.
2. Idealizacja cierpienia
Franklowska myśl, że nawet cierpienie może kryć sens, może być odczytywana jako ryzyko moralizowania bólu. W praktyce terapeutycznej istnieje pokusa, by nadawać cierpieniu wartość rozwojową zamiast najpierw rozpoznać jego destrukcyjny wymiar. Taka idealizacja może jednak zniechęcać do uznania gniewu, żalu czy protestu jako naturalnych reakcji.
Kolejny problem polega na tym, że interpretowanie każdego bólu jako potencjalnego materiału do poszukiwania sensu może prowadzić do bagatelizowania źródeł systemowych — przemocy, niesprawiedliwości czy zaniedbania.
—–
Ani przewidywanie gloryfikowania każdego bólu, ani przewidywanie uznanie gniewu za nienaturalne wydają się bardzo mało uzasadnione. Oczywiście, że wszystko można przesadzić, ale to nie jest argument.
—–
Logoterapia ma bogaty wymiar etyczny, lecz nie może zastępować działań naprawczych ani społecznej odpowiedzialności wobec ofiar. W praktyce klinicznej terapeuta powinien dbać o to, aby poszukiwanie sensu nie stało się narzędziem do usprawiedliwiania cierpienia.
—–
Tu postawiłbym pytanie o efekty naprawcze wynikające ze skupienia na sensie, na odnajdywaniu sensu i uchwyceniu go – ten proces ma charakter stabilizujący, co w praktyce gabinetowej jest ewidentne.
Frankl ani Lucas nie sugerowali braku odpowiedzialności oprawców – w ich pismach znajdują się jednoznaczne wskazania brania odpowiedzialności za błędy.
—–
Wreszcie, idealizacja cierpienia może rodzić presję wobec pacjenta, by „odczuwać wdzięczność” za traumy, co jest psychologicznie szkodliwe.
—–
To już jest chyba tylko – przepraszam – fantazją oderwaną od idei Logoterapii.
—–
Zdrowa postawa terapeutyczna powinna umożliwiać zarówno uznanie sensu, jeśli się pojawi, jak i prawo do potępienia bezsensu i żalu.
3. Zbyt mało miejsca dla emocji
Krytyka logoterapii często wskazuje na jej względne marginalizowanie emocji na rzecz refleksji i postawy. Frankl akcentował wolność wyboru i odpowiedzialność, ale bardzo rzadko dogłębne przepracowanie lęku, wstydu czy bezsilności. Tymczasem emocje są często najważniejszym kluczem do zmiany — komunikują, gdzie zostało coś zranione i co wymaga ochrony.
Bez pracy z emocjami refleksja nad sensem może pozostać teoretyczna i nieprzyswojona przez ciało pacjenta; sens, który nie jest odczuwalny, łatwo się rozmywa.
Dlatego integracja z terapeutycznymi technikami pracy z afektem, takimi jak terapia skoncentrowana na emocjach czy interwencje somatyczne, daje większe szanse na głęboką zmianę. Logoterapia zyskuje, kiedy sens zostaje osadzony w przeżyciu, a nie tylko w idei.
——
Nie wiem, co oznacza „zbyt mało miejsca na emocje”. Faktem jest, że cała teoria Logoterapii wskazuje prym sensu, ducha, ale nie pomija emocji. Frankl bardzo mocno akcentował błędy redukowania złożoności człowieka.
Lukas wyraźnie wskazuje, że idealizacja emocji prowadzi do zagubienia, zahamowania rozwoju i żywotności. Przytoczę wypowiedź Lucas do pacjentki: „[…] miarę nauki, jaką sama uważa pani za właściwą i konieczną, uzależnia pani od swojej chęci i nastroju.” w ich rozmowie o problemach pacjentki ze zmobilizowanie się do nauki. Ten symptom pacjentki spuszczania się na emocje podnosi się wielokrotnie w innych nurtach terapii chociażby stwierdzeniem, że „jeśli chcesz się czuć inaczej, to zrób coś inaczej”. Więc nie tylko Logoterapia w tą stronę kieruje naszą uwagę.
——
W praktycznym ujęciu terapeuta pracujący w duchu Frankla może zyskać, włączając eksplorację emocji jako fundament do późniejszych poszukiwań sensu. Taka kolejność — najpierw odczucie, później refleksja — często sprzyja autentycznemu odkrywaniu wartości.
——
Sięga Pan po problem jajko-kura i rozstrzyga go arbitralnie – bez uzasadnienia. W praktyce terapeutycznej kolejność odnoszenia się do funkcji poznawczych nie jest ustalona, nie ma żadnych rozstrzygnięć naukowych tego problemu. Ale są coraz częstsze wskazania, że Jungowskie zróżnicowanie na cztery funkcje poznawcze jest nadmiarowe, że emocje i intelekt są aktywacją tego samego systemu umysłowego, a wiemy także, że percepcja wprost powiązana jest z emocjami itd. – jak to pociągnąć, to otrzymuje się jakby jedną i spójną funkcję poznawczą. Frankl do tego zespolonego modelu dodaje poczucie sensu i w badaniach między innymi Lucas wskazuje, że jest to mocno uzasadnione. Więc nadawanie poczuciu sensu demonicznej formy jest nadużyciem – czyż nie?
——
4. Niedostosowanie do współczesnych zaburzeń
Logoterapia powstała w określonym kontekście historycznym i egzystencjalnym, odpowiadając na pytania po wielkich kryzysach XX wieku. Dziś jednak stajemy przed innymi wyzwaniami: zaburzenia lękowe, osobowościowe, problemy regulacji emocji czy nadmiar bodźców cyfrowych wymagają konkretnych narzędzi. Samo odwołanie do sensu może być niewystarczające, gdy brakuje strategii regulacyjnych czy pracy z relacjami.
—–
Czy wie Pan o twierdzeniu egzystencjalistów, że termin „zaburzenia osobowości” jest nieetyczny, odzierający z godności? Takie twierdzenia i rozstrzygnięcie, co jest, a co nie jest zaburzeniem, nie ma godnego finału, więc pewne tendencje psychoterapeutów mogą okazać się nietrafione. Jak przejrzy się historię psychiatrii, to dość mocno studzi to wiarę w diagnostykę.
——
Logoterapia wnosi wartościowy wymiar egzystencjalny, ale w izolacji może być postrzegana jako zbyt abstrakcyjna wobec jasno zdefiniowanych zaburzeń. Integracja z terapią skoncentrowaną na osobie lub pracą z ciałem może być tu szczególnie użyteczna.
W praktyce, pacjenci często potrzebują zarówno konkretnych umiejętności radzenia sobie z lękiem, jak i długofalowego wsparcia w poszukiwaniu sensu. Dlatego terapeuci powinni łączyć różne perspektywy, aby odpowiedzieć na pełne spektrum trudności.
——
Swoboda łączenia różnych nurtów terapii ma podobną cechę do łączenia różnych nurtów filozofii – brzmi ciekawie, ale jest nieużyteczne, niespójne i niestrawne – także dla pacjentów tak praktykujących terapeutów.
——
5. Ryzyko przeciążenia odpowiedzialnością
Ostatnia ważna krytyka logoterapii zwraca uwagę, że akcent na wolność wyboru i odpowiedzialność może stać się ciężarem dla pacjenta.
—–
Każdy poważny nurt psychoterapii bazuje na wolności i odpowiedzialności pacjenta. Jakby nie był, to i w Starym Testamencie Bóg nam wolną wolę ze wszystkimi jej konsekwencjami udziela, więc tego rodzaju krytyka raczej powinna być kierowana do Niego.
——
Gdy terapia podkreśla, że każdy może wybrać swoją postawę wobec losu, osoby z ograniczeniami biologicznymi, traumą czy trudnymi warunkami socjalnymi mogą poczuć się oceniane. Odpowiedzialność za zmianę nie może być przerzucana wyłącznie na barki osoby cierpiącej.
——
Jestem ograniczony biologicznie, mam niejedno zdarzenie traumatyczne w biografii i nie czuję się oceniany przez odwołanie do mojej wolności i dopowiedzialności. Warto pamiętać, że teoria Frankla nie jest zbiorem zasad, a jest wskazaniem na istnienie poczucia sensu i czegoś, co nazywa się w tym nurcie „kompasem moralnym”, co sami Logoterapeuci podkreślają, że kompas nie ocenia, że jedynie wskazuje na to, co ma być.
——
Dodatkowo taki dyskurs może prowadzić do wewnętrznego wstydu u pacjentów, którzy mimo wysiłków nie potrafią „dokonać właściwego wyboru”.
——
Dylematy, treści problematyczne są w życiu każdego człowieka. Niepodejmowanie ich prowadzi do utraty żywotności. Wstyd z tego powodu, że ma się dylematy, rozterki, obawy, rozdarcia etyczne nie świadczy o niczym innym, jak tylko o człowieczeństwie. A unikanie takich przeżyć pewnie dla lubujących się w diagnozowaniu zaburzeń osobowości jawi się jednoznacznie – narcyzm.
——
Terapeuta musi więc uważać, by nie tworzyć atmosfery, w której brak natychmiastowego postępu jest traktowany jako moralna porażka. Empatia i realne zrozumienie uwarunkowań są tu kluczowe.
W praktyce rekomenduje się balans: zachęcanie do odpowiedzialności i aktywności, ale równocześnie dostarczanie wsparcia, narzędzi i zrozumienia, że nie wszystkie przeszkody są jedynie efektem złych wyborów. Taka równowaga zapobiega stygmatyzacji i pozwala na skuteczniejszą pracę terapeutyczną.
Krytyka logoterapii – podsumowanie
Powyższe uwagi nie mają na celu ubrania logoterapii w całkowite potępienie; wręcz przeciwnie — uznaję jej ogromną wartość jako przypomnienia o godności człowieka i możliwości odnajdywania sensu. Jednocześnie właśnie te ograniczenia pokazują, że sama refleksja nad sensem nie zastąpi pracy z emocjami, ciałem, relacjami czy warunkami społecznymi.
Dlatego właśnie pracuję nad Teorią Egzystencjalnej Odwagi, aby rozszerzać logoterapię o inne, wartościowe teorie psychoterapeutyczne i praktyczne narzędzia. Tylko integrując różne podejścia możemy budować terapię zdolne do pełnego, całościowego rozumienia trudności drugiego człowieka — łącząc ducha, emocje, ciało i kontekst społeczny.
——
Mam nadzieję, że powyższe moje treści są wystarczająco czytelne.
Chętnie podejmę dalszą dyskusję i proszę o odpowiedź.
Dobrze, to zapraszam do lektury 🙂
„Nie podaje Pan żadnych badań ani przykładów praktyki. Pomijając ten brak, warto zapytać o reakcje wywoływane przez pytanie o sens: jak dalece inne są te reakcje od reakcji na pytanie o emocje u człowieka, który nie rozpoznaje ich lub nie różnicuje w stopniu wyższym niż np. „jestem spokojny, jestem zdenerwowany”. Nie znam badań tego zjawiska, a opierając się o własne doświadczenia skłaniam się do zdania, że reakcje są podobne.
Idać dalej: sens bywa zazwyczaj procesem stopniowym, czyli nie pojawia się natychmiast”
——————–
Nie zgadzam się na sprowadzanie reakcji na pytanie o sens do reakcji na pytanie o emocje, zwłaszcza w kontekście egzystencjalnym. Kategoria sensu, będąca domeną wymiaru duchowego człowieka, różni się ontologicznie i fenomenologicznie od emocji.
Reakcja na pytanie o sens uruchamia proces samotranscendencji i świadomości wartości; często jest to głębokie przeczuwanie możliwości. Reakcja na emocję z kolei ma charakter regulacyjny. Dla pacjenta w kryzysie: niewiedza o emocjach wymaga pracy z podstawowym słownikiem afektu; brak sensu leczy się przez konfrontację z kategorią wartości i wezwaniem do odpowiedzialności. Nawet jeśli zewnętrzne objawy dezorientacji są podobne, wewnętrzny, duchowy wektor jest odmienny.
———————
„nie dostrzegam żadnego uzasadnienia tego twierdzenia; i wydaje mi się, że doszło do pomieszania poczucia sensu z jego usymbolizowaniem; raczej – na podstawie eksperymentowania z wyłapywaniem sensu – sądziłbym, że pojawia się on w podobny sposób do pojawiania się emocji i myśli i przeczuć; istotną różnicę dostrzegam tylko w odniesieniu do percepcji, która przebiega o wiele szybciej o wyżej wymienionych;
lecz rodzi się z bezpieczeństwa, relacji i doświadczenia uważności”
———————
Nie dochodzi do pomieszania pojęć. Poczucie sensu, jako fenomen duchowy, nie jest tożsame z jego usymbolizowaniem, lecz jednocześnie wymaga warunków do eksploracji. Logoterapia akcentuje wolność ducha, ale nie można abstrahować od tego, że ten duch jest ucieleśniony i uwarunkowany psychospołecznie.
Cierpienie, zwłaszcza traumatyczne, może prowadzić do dysocjacji aparatu psychicznego i cielesnego. W takich stanach egzystencjalne poszukiwania są często zablokowane. Poczucie sensu, choć potencjalnie zawsze obecne, wymaga pewnej minimalnej stabilizacji podmiotowej, aby mogło się zaktualizować – zwłaszcza w praktyce klinicznej.
Zgadzam się, że sens jest procesem. Jednak ten proces wymaga otwarcia noetycznego i zasobów psychicznych, by podjąć się egzystencjalnej konfrontacji
———————-
tu zaprzeczył Pan doświadczeniom obozowym Viktora Frankla i wielu innych
———————–
To jest kluczowe nieporozumienie. Logoterapia powstała jako psychiatria skrajnych warunków granicznych. To, że Frankl i inni odnaleźli sens pomimo braku bezpieczeństwa, relacji, i uważności (w wymiarze zewnętrznym), jest świadectwem noetycznej potęgi. Jednak zastosowanie tej filozofii do powszechnej praktyki klinicznej wymaga pragmatyzmu i psychologicznego stopniowania.
Terapia w obozie koncentracyjnym i terapia w gabinecie mają inny kontekst nośny. W obozie, imperatyw sensu był ostatnim bastionem godności wobec absolutnej destrukcji. W gabinecie, w obliczu kryzysu psychicznego czy zaburzenia lękowego, sens może jawić się jako kolejny niemożliwy do spełnienia obowiązek, jeśli pacjent najpierw nie odzyska poczucia podmiotowej sprawczości i bezpieczeństwa (przez stabilizację).
—————-
„Co miałoby być wg Pana tymi podstawami do powstawania sensu? Jakie na przykład mamy podstawy do powstawania emocji, myśli, przeczuć, spostrzeżeń? Nie ma ich, a dla sensu wymaga Pan czegoś specjalnego? Nie znajduję w Pana tekście nic, co uzasadniałoby takie oczekiwanie.
Myślę, że faktycznie jest coś fundamentalnego dla możliwości odnajdywania sensu, ale o tym Pan nie wspomina tu.”
——————-
Podstawy sensu, o których mówię, nie są fundamentami ontologicznymi, lecz kliniczno-terapeutycznymi. Logoterapia opiera się na postawach (woli sensu), ale jej metodologia kliniczna (np. derefleksja, intencja paradoksalna) nie jest zorientowana na wczesną stabilizację afektywną i somatyczną – w przeciwieństwie do terapii skoncentrowanych na traumie czy regulacji emocji.
W egzystencjalnej psychopatologii, to nie jest żądanie czegoś specjalnego dla sensu. To jest uznanie, że ciężka depresja i lęk (czyli dysfunkcja psychofizyczna) często uniemożliwiają uruchomienie sfery noetycznej. Podstawą jest bezpieczeństwo somatyczne i psychiczne, które pozwala pacjentowi w ogóle stanąć w gotowości do egzystencjalnej konfrontacji.
—————-
„Ani przewidywanie gloryfikowania każdego bólu, ani przewidywanie uznanie gniewu za nienaturalne wydają się bardzo mało uzasadnione. Oczywiście, że wszystko można przesadzić, ale to nie jest argument”
——————
Oczywiście, że gniew, żal i protest są naturalnymi i niezbędnymi reakcjami adaptacyjnymi wobec straty czy niesprawiedliwości. Moja teza ostrzega, że przedwczesne wezwanie do poszukiwania sensu w cierpieniu może być odczytane przez pacjenta jako zniechęcenie do przeżywania gniewu, a co za tym idzie, stłumienie egzystencjalnego protestu
——————
„Tu postawiłbym pytanie o efekty naprawcze wynikające ze skupienia na sensie, na odnajdywaniu sensu i uchwyceniu go – ten proces ma charakter stabilizujący, co w praktyce gabinetowej jest ewidentne.
Frankl ani Lucas nie sugerowali braku odpowiedzialności oprawców – w ich pismach znajdują się jednoznaczne wskazania brania odpowiedzialności za błędy”
———————
Potwierdzam, że uchwycenie sensu ma charakter stabilizujący – jest to jeden z najsilniejszych czynników ochronnych i motywatorów do życia. Jednak to stabilizujące działanie jest efektem, a niekoniecznie, w mojej opinii, pierwszym krokiem.
U ofiar systemowej przemocy czy zaniedbania, konieczne są działania naprawcze (np. prawne, socjalne), a poszukiwanie sensu jest wtórnym krokiem. Logoterapia nie sugeruje braku odpowiedzialności oprawców (to jest prawda), ale jej akcent na wolność postawy pacjenta może odwrócić uwagę od zewnętrznego źródła bólu, co dla niektórych pacjentów może być klinicznie szkodliwe w procesie zdrowienia.
———————-
„Nie wiem, co oznacza „zbyt mało miejsca na emocje”. Faktem jest, że cała teoria Logoterapii wskazuje prym sensu, ducha, ale nie pomija emocji. Frankl bardzo mocno akcentował błędy redukowania złożoności człowieka.
Lukas wyraźnie wskazuje, że idealizacja emocji prowadzi do zagubienia, zahamowania rozwoju i żywotności. Przytoczę wypowiedź Lucas do pacjentki: „[…] miarę nauki, jaką sama uważa pani za właściwą i konieczną, uzależnia pani od swojej chęci i nastroju.” w ich rozmowie o problemach pacjentki ze zmobilizowanie się do nauki. Ten symptom pacjentki spuszczania się na emocje podnosi się wielokrotnie w innych nurtach terapii chociażby stwierdzeniem, że „jeśli chcesz się czuć inaczej, to zrób coś inaczej”. Więc nie tylko Logoterapia w tą stronę kieruje naszą uwagę”
————————
Oznacza to niedostateczne włączenie technik afektywnych i somatycznych do rdzenia logoterapeutycznej metodologii. Choć Frankl ostrzega przed idealizacją emocji (sprowadzaniem życia do subiektywnych stanów), to dominujący wektor logoterapii to postawa, refleksja i wola.
Uważam, że dla autentycznego (egzystencjalnego) sensu, przeżycie afektywne i ucieleśnione jest fundamentalne. Sens, który nie jest odczuwalny (czyli zintegrowany na poziomie psychosomatycznym), pozostaje jedynie ideą. Integracja z pracą z afektem nie jest idealizacją emocji, lecz uznaniem ich za klucz do wewnętrznego pejzażu wartości.
———————–
Sięga Pan po problem jajko-kura i rozstrzyga go arbitralnie – bez uzasadnienia. W praktyce terapeutycznej kolejność odnoszenia się do funkcji poznawczych nie jest ustalona, nie ma żadnych rozstrzygnięć naukowych tego problemu. Ale są coraz częstsze wskazania, że Jungowskie zróżnicowanie na cztery funkcje poznawcze jest nadmiarowe, że emocje i intelekt są aktywacją tego samego systemu umysłowego, a wiemy także, że percepcja wprost powiązana jest z emocjami itd. – jak to pociągnąć, to otrzymuje się jakby jedną i spójną funkcję poznawczą. Frankl do tego zespolonego modelu dodaje poczucie sensu i w badaniach między innymi Lucas wskazuje, że jest to mocno uzasadnione. Więc nadawanie poczuciu sensu demonicznej formy jest nadużyciem – czyż nie?
————————-
Nie jest to rozstrzygnięcie arbitralne, lecz preferencja kliniczna ugruntowana w pracy z dysregulacją afektywną i traumą.
W przypadku pacjenta z silnym lękiem czy dysocjacją, próba refleksji nad sensem bez uprzedniej regulacji systemu nerwowego i uziemienia w ciele jest skazana na niepowodzenie lub retraumatyzację. Odczucie (regulacja/uziemienie) jest moim zdaniem warunkiem wstępnym dla refleksji noetycznej.
————————–
„Czy wie Pan o twierdzeniu egzystencjalistów, że termin „zaburzenia osobowości” jest nieetyczny, odzierający z godności? Takie twierdzenia i rozstrzygnięcie, co jest, a co nie jest zaburzeniem, nie ma godnego finału, więc pewne tendencje psychoterapeutów mogą okazać się nietrafione. Jak przejrzy się historię psychiatrii, to dość mocno studzi to wiarę w diagnostykę”
————————–
Zgadzam się z krytyką egzystencjalistów co do etycznej problematyczności i sztywności niektórych etykiet diagnostycznych. Historia psychiatrii faktycznie jest przestrogą.
Jednak w praktyce klinicznej, współczesna psychopatologia (np. zaburzenia lękowe) wymaga czasami bardziej konkretnych, ustrukturyzowanych interwencji – to są umiejętności, a nie tylko postawy. Moja teza nie dotyczy etyki diagnozy, lecz pragmatyki leczenia. Sam Frankl dokonywał rozróżnień (np. depresja noogenna vs. psychogenna).
————————–
„Swoboda łączenia różnych nurtów terapii ma podobną cechę do łączenia różnych nurtów filozofii – brzmi ciekawie, ale jest nieużyteczne, niespójne i niestrawne – także dla pacjentów tak praktykujących terapeutów.”
—————————
W kontekście psychoterapii egzystencjalnej, integracja nie jest swobodnym mieszaniem. Jest to metodologiczny wybór, w którym perspektywa egzystencjalna (noetyczna) stanowi ramę integrującą (Daseinsanaliza, logoterapia, Gestalt), a konkretne techniki (np. regulacja emocji z DBT) służą jako narzędzia do stabilizacji ego i psyche, tak by duch mógł się uwolnić. Spójność jest utrzymana przez fenomenologiczną i humanistyczną perspektywę na człowieka.
—————————
„Każdy poważny nurt psychoterapii bazuje na wolności i odpowiedzialności pacjenta. Jakby nie był, to i w Starym Testamencie Bóg nam wolną wolę ze wszystkimi jej konsekwencjami udziela, więc tego rodzaju krytyka raczej powinna być kierowana do Niego.”
—————————
Zgadzam się, że wolność i odpowiedzialność są aksjomatami każdej poważnej terapii (zorientowanej na podmiotowość). Jednak logoterapia czyni je centralnym elementem interwencji – akcent jest wyjątkowo silny.
Moja teza ostrzega przed klinicznym obciążeniem. Franklowski nacisk na wolność postawy jest potężny, ale u osoby z głębokim poczuciem bezradności (np. wynikającym z uwarunkowań biologicznych/społecznych) może on wywołać paraliż („Skoro mogłem wybrać, to dlaczego nie wybrałem inaczej?”). Terapeuta musi różnicować pomiędzy wolnością noetyczną a realną (psychospołeczną) zdolnością do działania.
————————–
„Jestem ograniczony biologicznie, mam niejedno zdarzenie traumatyczne w biografii i nie czuję się oceniany przez odwołanie do mojej wolności i dopowiedzialności. Warto pamiętać, że teoria Frankla nie jest zbiorem zasad, a jest wskazaniem na istnienie poczucia sensu i czegoś, co nazywa się w tym nurcie „kompasem moralnym”, co sami Logoterapeuci podkreślają, że kompas nie ocenia, że jedynie wskazuje na to, co ma być.”
—————————
Cieszę się, że Pana osobiste doświadczenie jest inne. Jednakże, krytyka logoterapii dotyczy potencjalnego wpływu na pacjentów w szczególnie wrażliwym położeniu. To, że kompas moralny jedynie wskazuje, jest prawdą w teorii, ale w przepływie relacji terapeutycznej to wskazanie może być nieświadomie odebrane przez pacjenta jako ocena moralna, zwłaszcza gdy towarzyszy mu głębokie poczucie winy i wstydu.
—————————
Wszystkie moje tezy wyrażają dbałość o kliniczną roztropność w stosowaniu logoterapii, zwłaszcza na wczesnych etapach leczenia. Logoterapia jest psychoterapią ducha, a duch potrzebuje bezpiecznego domu (ciała i psychiki), by móc się w pełni zaktualizować. Celem jest nie krytyka samej idei, lecz praktyczne uziemienie jej pięknego postulatu w złożonej rzeczywistości klinicznej 🙂
Dziękuję Panu bardzo za tak długi i bogaty w argumenty komentarz, gdyż dzięki niemu mogłem jeszcze gębiej osadzić się w swoim rozumieniu logoterapii. Ostatecznie myślę, że w wielu kwestiach mamy po prostu inną opinię, tak jak różne opinie o Franklu miewali jego różni uczniowie 🙂 Pozdrawiam!
Serdecznie dziękuję Panu za odpowiedź.
Nie sprowadzam reakcji na pytanie o emocje i o sens do tego samego – to nieporozumienie. Pisałem jedynie o opracowywaniu doświadczenia sensu i emocji. Czy pytania o sens, czy pytania o emocje, mogą być przyjmowane z równymi trudnościami. Że są to inne aktywności, to fakt, ale trudności z nimi związane mogą być porównywane: czy niosę tonę diamentów, czy tonę drewna, to jest to jednak tona wymagająca porównywalnego wysiłku, choć diamenty może być nieść milej a drewno z nadzieją, że nas ogrzeje tej zimowej jesieni.
Odpowiadając na kolejne moje uwagi wprowadza Pan hermetyczne pojęcia logoterapii i przez nie rozpatruje moje wątpliwości. To oczywiste. Ale nie jest możliwe spierać się o rzeczy podstawowe, gdy obydwaj jesteśmy w tej samej perspektywie. Jeśli mówimy o pracy w gabinecie, to wydaje mi się, że możemy pozwolić sobie na pominięcie dogmatów preferowanych kierunków terapii i możemy mówić z perspektywy praktyki. Zgodzi się Pan? Namawiam.
Wspomina Pan o podmiocie pisząc „[…] wymaga pewnej minimalnej stabilizacji podmiotowej […]” – w tych sytuacjach, gdy tego minimum stabilizacji podmiotu nie dostrzegam, to nie myślę o niczym innym, jak tylko o tworzeniu warunków, które to „minimum stabilizacji” umożliwią, i to bez względu na to, jakie myślenie o człowieku będę wykorzystywał z tym pacjentem później. Pan wnika w ten moment, nad którym dotychczas nie zatrzymywałem się. W tej perspektywie powtórna lektura „krytyki logoterapii” i odpowiedzi na moje sugestie zdecydowanie skłaniają, aby się z Panem zgodzić i przyznać, że moja praktyka jest z Pańskimi uwagami zbieżna.
Wobec tego powinienem przeprosić za zamieszanie wywołane moim zbyt płytkim wczytaniem się w Pana krytykę, co niniejszym czynię – przepraszam.
I tu mój list mógłby się zakończyć. A jednak ja chętnie kontynuowałbym, bo aż zaskoczony jestem zwrotem akcji: przeczytałem Pana krytykę logoterapii, stanąłem w jej obronie, przeczytałem Pana odpowiedź i teraz to ja jestem skłonny do głębokiej krytyki ale stosunku logoterapeutów do pacjentów. I sądzę, że Pana krytyka logoterapii nie dotyczy samej teorii logoterapii, a dotyczy stosunku logoterapii do pacjentów.
Serdeczności
Przyjmuje przeprosiny 🙂 Myślę, że ostatnie zdanie Pana komentarza jest idealnym podsumowaniem całej naszej dyskusji. Jeżeli chodzi o dalszą kontynuację naszej wymiany komentarzy, to ja jednak wolałbym w tym miejscu się zatrzymać. Mam poczucie, że to co chciałem ze swojej strony wyrazić, to na ten moment wyraziłem. Jednocześnie będzie mi bardzo miło jeśli w przyszłości, pod jakimś innym moim tekstem, znów Pan zamieści swój komentarz ze swoją opinią i tym samym zachęci mnie do kolejnej, pobudzającej intelektualnie, dyskusji. Wszystkiego dobrego 🙂
Dzień dobry, również nie mogę pobrać ebooka, mogę poprosić o wysłanie? 🙂 Pozdrawiam
Oczywiście, zaraz wysyłam 🙂