
Tytuł tego artykułu jest cytatem z książki „Męstwo bycia” autorstwa Paula Tillicha. To filozoficzne dzieło, napisane w cieniu wojennej traumy XX wieku, porusza fundamentalne pytania o ludzką egzystencję, lęk i odwagę. Tillich opisuje męstwo jako zdolność do potwierdzenia własnego istnienia mimo nieuchronnego spotkania z nicością. Niniejszy artykuł jest próbą reinterpretacji tego cytatu przez pryzmat myśli Carla Gustava Junga i mojej autorskiej Teorii Egzystencjalnej Odwagi (TEO). Sięgając do głębokiej psychologii i duchowej symboliki, spróbuję pokazać, że wyjście poza siebie nie musi oznaczać zatracenia, lecz może stać się drogą ku pełniejszemu zakorzenieniu. Jak można w praktyce zrealizować archetyp bohatera.
Między ekspansją a zakorzenieniem
„Wyjście poza siebie” to odważny akt przekroczenia znanych granic ego – naszych nawyków, przekonań, tożsamości społecznych i lęków. Jung nazwałby to aktem przekroczenia persony, czyli fasady, którą nosimy w codziennym życiu. Tego rodzaju ekspansja może mieć charakter twórczy, duchowy, ale czasem też destrukcyjny – jeśli nie towarzyszy jej jednoczesne zakorzenienie. Utrata siebie, o której pisał Tillich, to w tym kontekście trzymanie się kurczowo ego, zamiast pielęgnowania relacji z głębszym ośrodkiem naszej psychiki – z Jaźnią. To ona w rozumieniu Junga stanowi oś integrującą wszystkie aspekty osobowości, również te nieuświadomione.
Praca nad równowagą między ekspansją a zakorzenieniem to właśnie proces indywiduacji. Jung definiował indywiduację jako drogę stawania się sobą – nie w znaczeniu budowania stabilnego „ja”, ale poprzez stopniowe odsłanianie i integrowanie kolejnych warstw psychicznej rzeczywistości.
W tym procesie twórcze ryzyko – wyjście poza siebie – nie prowadzi do rozpadu, lecz może stać się sposobem na głębsze osadzenie w sobie.
Gdy akt ekspresji wypływa z kontaktu z Jaźnią, staje się nie tylko aktem odwagi, ale też duchowym zakotwiczeniem. Przekroczenie siebie bez utraty siebie jest wtedy możliwe, bo nie płynie z potrzeby ucieczki, ale z wewnętrznego wezwania.
Archetyp bohatera a TEO
Zdanie Tillicha możemy także rozumieć jako archetyp bohatera, który dla Junga był kluczową figurą procesu indywiduacji. Bohater, zanim stanie się kimś nowym, musi zejść do podziemi – zmierzyć się z lękiem, winą, ciemnością. W Teorii Egzystencjalnej Odwagi mówimy o konieczności konfrontacji z neurotycznym lękiem lub neurotycznym poczuciem winy. Tylko gdy bohater odważy się zstąpić do tych ciemnych obszarów i je zrozumieć, może wrócić odmieniony. W języku TEO ten powrót to odrodzenie – nie jako triumf nad lękiem, ale jako głębszy kontakt z odwagą płynącą z akceptacji egzystencjalnej rzeczywistości.
W tym ujęciu odwaga nie jest czymś, co się „ma” – nie jest cechą charakteru ani chwilowym zrywem. Odwaga, jako centrum istnienia człowieka, pochodzi z głębin psyche.
Jung opisywał te głębiny jako warstwy nieświadomości, w których znajdują się nie tylko wyparte treści indywidualne, ale także uniwersalne struktury – archetypy. To właśnie z tych warstw wyłania się prawdziwa odwaga – nie jako obrona, ale jako potwierdzenie istnienia mimo jego niepewności. Gdy człowiek łączy się z tym głębokim źródłem, staje się zdolny do aktu przekroczenia, który go nie rozrywa, lecz scala. O tym właśnie mówi archetyp bohatera.
Przykłady indywiduacji z codziennego życia
Aby zrozumieć, jak ten proces może wyglądać w codziennym życiu, przyjrzyjmy się kilku przykładom. Matka wracająca do pracy po urodzeniu dziecka doświadcza zderzenia dwóch światów – ekspansji (wyjścia poza dom, powrotu do siebie zawodowej) i zakorzenienia (relacji z dzieckiem, nowej tożsamości jako matki). Jeśli podejmie ten krok nie z potrzeby ucieczki, ale z pragnienia pełni, może on stać się dla niej etapem indywiduacji. Przekracza siebie sprzed narodzin dziecka, ale nie traci siebie tylko integruje nowe aspekty swojej osobowości.
Artysta, który po raz pierwszy pokazuje światu swoje prace, wystawia się na ocenę i ryzyko odrzucenia. To wyjście poza ego, które domaga się ochrony i pochwały. Jednak jeśli to działanie wypływa z kontaktu z głębszym poczuciem sensu i wewnętrznej prawdy – z Jaźnią – ten akt staje się nie tyle narażeniem, co aktem odwagi bycia.
Artysta nie traci siebie, nawet jeśli zostanie niezrozumiany – bo jego działanie nie służy spełnieniu cudzych oczekiwań, lecz potwierdzeniu własnego istnienia.
Człowiek opiekujący się chorym rodzicem często doświadcza głębokiego rozdźwięku między własnymi potrzebami a obowiązkiem. Rezygnacja z siebie jest realnym zagrożeniem. Jeśli jednak potrafi w tej sytuacji znaleźć sens – dostrzec, że poprzez troskę wyraża także siebie, swoje wartości, swoją odwagę – może wyjść poza siebie i pozostać sobą. To nie jest łatwa droga, ale właśnie w tej ciemności może dokonać się spotkanie z wewnętrzną siłą, która nie pochodzi z ego, lecz z głębin istnienia.
Podsumowanie
Podsumowując, wyjście poza siebie bez utraty siebie jest możliwe wtedy, gdy przekroczenie wypływa z wewnętrznego zakorzenienia, a nie z lęku przed staniem w miejscu. To archetyp bohatera, który schodzi w ciemność nie po to, by uciec, ale by się odrodzić. Odwaga nie oznacza braku lęku – to decyzja, by potwierdzić swoje istnienie mimo jego nieuchronnych napięć. W tym sensie Teoria Egzystencjalnej Odwagi i myśl Junga spotykają się w jednym miejscu – w człowieku, który żyje głębiej, świadomiej, odważniej. A więc: nie bójmy się przekraczać siebie – o ile siebie w tę podróż zabieramy.
Autor: Jakub Mikołajczak
Pięknie dziękuję, Jakubie, pouczający i pocieszający tekst przesłany w odpowiednim czasie.
Proszę! I ogromnie cieszę się, że coś dla siebie z niego wyniosłaś 🙂